Jacek Żalek Jacek Żalek
638
BLOG

Więźniowie spółdzielni

Jacek Żalek Jacek Żalek Polityka Obserwuj notkę 1

Innym przykładem pozbawienia człowieka jego podmiotowych praw są patologie związane z funkcjonowaniem spółdzielni mieszkaniowych. Gdy analizowałem poszczególne przypadki osób, które zgłaszały się do mnie z prośbą o pomoc w walce z władzami spółdzielni, miałem wrażenie, że uczestniczę w którejś z historii opowiadanych przez Franza Kafkę. U tego słynnego, całe życie związanego z Pragą pisarza, zagubiony i samotny człowiek poszukuje bezpieczeństwa, które wydaje się być dalekie, wręcz nieosiągalne.

W naszych czasach takim symbolem bezpieczeństwa człowieka jest dom czy mieszkanie. Po prostu własny kąt. Człowiek odczuwa swoją godność, czuje się bardziej sobą, gdy dodatkowo za ten własny kąt może brać odpowiedzialność, ma poczucie własności. Obecnie w Polsce archaiczne prawo spółdzielcze i wynikająca z tego samowola prezesów są w znaczącym stopniu reliktem epoki PRL.

Ankiety przeprowadzane wśród spółdzielców pokazują, że prawie każdy spółdzielca chciałby zmiany swojego prezesa. Spółdzielcy nie mogą tego jednak zrobić. Powstała szkodliwa, patowa sytuacja podobna do swoistego klinczu zaistniałego w zarządzaniu polską piłka nożną. Kibice gromkim chórem domagają się usunięcia władz PZPN, ale sami nie mogą tego zrobić. Z tą znaczącą różnicą w tej analogii, że PZPN nie jest własnością kibiców, a spółdzielnie są własnością mieszkańców.

Złożyłem do klubu parlamentarnego PO projekt ustawy, zgodnie z którym wybory do władz spółdzielni odbywałyby się na wzór wyborów powszechnych. Niestety sejmowe spory spowodowały, że potrzebny społecznie projekt utknął w pracach komisji. To nie duch Kafki powinien krążyć nad naszymi spółdzielniami, ale raczej duch Stanisława Staszica, który prawie 200 lat temu szczepił spółdzielczość na ziemiach polskich. W 1816 r. założył Towarzystwo Rolnicze Hrubieszowskie w celu ''udoskonalenia rolnictwa i przemysłu oraz wspólnego ratowania się w nieszczęściach'' – jak pisał w ułożonym przez siebie statucie, który znosił pańszczyznę i nadawał chłopom prawo własności użytkowanej ziemi.

Na własność wspólną przeznaczył lasy, stawy, część gruntów uprawnych oraz młyny, tartak i cegielnie. Zawarty kontrakt z ponad trzystu gospodarzami nakładał na nich obowiązek uczestniczenia w finansowaniu szkół i opieki lekarskiej. Towarzystwo posiadało skład zbożowy, który pożyczał w razie potrzeby ziarno pod zasiew. Kluczem do długowieczności Hrubieszowskiego Towarzystwa Rolniczego było oparcie tego przedsięwzięcia na samorządności i samopomocy.

Duch Staszica” czyli zmiany, o których mowa, m.in. demokratyzacja wyboru organów spółdzielni mieszkaniowych, to w istocie nic innego niż powrót do pierwotnego „ducha spółdzielczości”. Słowo „spółdzielczość” oznacza dzielić coś na pół, dzielić coś wspólnie. Odnosi się do wartości jaką jest dobro wspólne. Dzielić to też znaczy mieć realny wpływ na to co się dzieje wokół. Spółdzielnia, to nic innego, jak dobrowolne zrzeszenie mieszkańców, a nie przedsiębiorstwo prezesów. Projekt, o którym mowa daje spółdzielcom możliwość współodpowiadania za swoje mieszkania i bloki.

Analiza sprawy spółdzielni mieszkaniowych pokazuje, że problemem jest funkcjonowanie spółdzielniach władz. I nie jest to, jak sugerują niektórzy błahy problem, bo dotyczy ponad 10 mln osób. Argumentów za wprowadzeniem zmian jest co najmniej kilka. Często koszty utrzymania mieszkań są zbliżone do kosztów utrzymania domku jednorodzinnego! Dochodzi do tego typu sytuacji, że na jednej ulicy mamy dwa bloki mieszkalne. Jednym zarządza spółdzielnia, a drugim wspólnota mieszkaniowa. I ten blok zarządzany przez wspólnotę jest o wiele tańszy dla mieszkańców. Ta sama ulica, te same bloki, ale inne sposoby zarządzania.

Jednocześnie władze spółdzielni nie korzystają z systemu przetargów, nie wykorzystując atutów z konkurencyjności na rynku usług, wskutek czego ich cena wzrasta w stosunku do cen rynkowych nawet o 60 proc w przypadku takich inwestycji jak ocieplanie budynków. Wysokie opłaty ponoszone przez mieszkańców kłócą się z pensjami prezesów spółdzielni, których uposażenie przewyższa wielokrotnie uposażenie prezydenta dużego miasta, czy nawet premiera RP.

Mało tego, władze spółdzielni generują olbrzymie zadłużenia, które sięgają nawet setek milionów złotych. Mieszkańcy o tym nie wiedzą, chociaż w ostateczności to zadłużenie obciąża właśnie ich. Za zadłużeniem władz spółdzielni idzie zadłużenie mieszkańców, których coraz częściej nie stać na płacenie czynszu. A wtedy są prawnie eksmitowani przez władze spółdzielni, tracąc w ten sposób dorobek życia. Innym problemem jest łamanie przez władze spółdzielni istniejącego prawa, łącznie z uchwałami Sądu Najwyższego. Chodzi o nieuwzględnianie piwnic przy przeniesieniu własności lokali i odrzucanie wniosków o tworzenie nieruchomości jednobudynkowych.

Władze spółdzielni najwyraźniej zapominają o tym, ze to mieszkańcy są w rzeczywistości właścicielami, a władze spółdzielni zarządzają w ich imieniu ich własnością. Z tego powodu nieograniczona niemalże władza prezesów, którzy niekoniecznie na pierwszym miejscu stawiają dobro spółdzielców jest absolutnie niedopuszczalna.

Dlaczego tak ważna jest wspomniana już demokratyzacja wyboru władz spółdzielni? Za odpowiedź niech posłuży opis obecnej sytuacji. Wiadomo, że rozkład dnia większości członków spółdzielni jest podzielony między okresy dobowego odpoczynku, a okresy aktywności zawodowej. Przy czym tempo życia decyduje o tym, że rytm narzuca praca zarobkowa. Tymczasem w większości przypadków walne zgromadzenia zwoływane są w dni robocze. Przy tym zaczynają się w godzinach pracy i kończą nad ranem dnia następnego.

Chcąc wziąć udział w obradach walnego zgromadzenia, trzeba poświęcić 2 dni robocze. Ponadto często te walne zgromadzenia odbywają się w miejscach znacznie oddalonych od osiedli, na których znajdują się lokale spółdzielców. To wszystko sprawia, że frekwencja zgromadzeń jest niska. Teoretycznie wszystko jest w porządku, bo mieszkańcy mają możliwość uczestniczenia w walnych zgromadzeniach. Ale jak sami tłumaczą, szkoda, że realnie nie ma na razie szansy żeby z tej możliwości skorzystać.

Remedium na patologie związane z działaniem spółdzielni jest moim zdaniem danie większych możliwości decyzyjnych mieszkańcom, którzy będą mogli brać większą odpowiedzialność za kierowanie swoją spółdzielnią. Zresztą na tym polega m.in. demokracja: „przekonanie o tym, że w zwykłych ludziach tkwią niezwykłe możliwości”. Na razie mamy taką sytuację, że o sprawach wszystkich członków decyduje niewielka liczba osób, bardzo często wywodząca się wprost z personelu pracowniczego spółdzielni. Pora skończyć z sytuacją, w której to ludzie służą spółdzielniom i sprawić, by było zupełnie odwrotnie.

Jacek Żalek - prawnik, rocznik 1973, żonaty, Wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego Zjednoczonej Prawicy, poseł na Sejm RP z województwa podlaskiego. Członek Komisji Ustawodawczej. Pełnomocnik Sejmu RP przed Trybunałem Konstytucyjnym.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka